środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 33



Rozdział 33
                                                  Caine


Melanie od dwóch godzin była nieprzytomna. Rosaline opowiedziała mi w tym czasie wszystko co się działo od ich ucieczki. Miałem ochotę znaleźć Nathaniela i obić mu ten jego ryj. Rosie po opowieści usnęła no moim ramieniu. Brakowało tutaj jednej osoby. Mojego syna. Gdyby tu był siedział by naprzeciwko na krześle, ściskał dłoń Mel i wpatrywał się w nią pusto. Obwiniał by się o wszystko co się wydarzyło i bał by się na mnie spojrzeć. Muszę przyznać, że z charakteru jest bardzo podobny do matki. A pro po niej. Muszę do niej zadzwonić i jej oznajmić, że dziewczynki są bezpieczne. Wyobrażam sobie jej reakcje, jak się ucieszy kiedy je zobaczy. Gdyby byłby Ian byłoby idealnie. Znów byśmy tworzyli rodzinę. Tylko, że teraz byśmy mieli Astrid. Czy dzieci ją polubią? Ian na pewno. Można mówić o nim wiele rzeczy, ale nie to, że jest złym bratem. Melanie? Pewnie by się nią zajmowała i robiłaby za starszą siostrę. Nie lubi być najmłodsza. Rosaline? Ona na początku była by oschła, ale  z czasem by ją polubiła.
- Tatuś?- usłyszałem szept. Spojrzałem na Melanie.
- Mel, kochanie. Obudziłaś się…
- To naprawdę ty? Jesteś tutaj?- oczy jej się zaszkliły. Chwyciłem ją za rękę.
- Oczywiście , że tak. Uspokój się, dobrze? Wszystko będzie dobrze- jak na zawołanie wszedł lekarz.
- Mógłbym prosić o opuszczenie Sali? Muszę przebadać pacjentkę- szturchnąłem Rosie i na prośbę lekarza wyszliśmy.
- Głodna jesteś, prawda?- pokiwała głową. – To chodź, niedaleko widziałem restaurację- uśmiechnęła się.
- A ja McDonald’a- objąłem ją.
- Skoro wolisz tam to nie ma sprawy, córeczko.
                                                        Diana
Siedziałam roztrzęsiona przed pokojem Luke’a. Wyszedł lekarz.
- Doktorze co z nim?- zapytałam natychmiast.
- Żona?- uśmiechnął się.
- Siostra.
- Przepraszam. Kiedy jechaliśmy na sale operacyjną wykasłał coś z czym nigdy się nie spotkałem. Mała kulka z kolcami. Pewnie to jakaś sekretna, starodawna broń. Zraniła jego przełyk, gardło i jeszcze parę innych narządów, ale teraz wszystko gra. Jest przytomny, więc może pani na chwilę do niego wejść.
- dziękuję- wręcz wbiegłam do pokoju. Luke siedział. Uśmiechnął, a raczej wykrzywił się do mnie.- Luke! O matko! Jak się czujesz?
- Nie najgorzej. Trochę bolało- złapał się za gardło. Usiadłam koło jego łóżka.

- Tak mi przykro. To moja wina…
- Nie prawda. To nie twoja wina. Słyszysz?- do pomieszczenia weszła Grace wraz z rozpłakaną Avril, która od razu rzuciła się na ojca.
- Zostawiam was. Gdzie jest Astrid?
- Na krzesełkach. Lepiej do niej idź- opuściłam pomieszczenie i do razu dostrzegłam dziewczynkę. Zapłakaną.
- Astrid? Co się stało? – spojrzała na mnie załamana.
- Oddacie mnie teraz prawda? Albo wymienicie za Ian’a?- zaczęła szlochać.
- Czemu mielibyśmy to zrobić?
- Bo wszyscy poza Ian’em są już w domu. Teraz nie jestem już potrzebna, więc możecie mnie wymienić żeby Ian wrócił…
- O czym ty mówisz, Astrid?- patrzyłam na nią zaniepokojona.
- Słyszałam rozmowę cioci z Avril. Podobno wszyscy poza twoimi dziećmi są już w domach. Ta.. to znaczy Caine jest z twoimi córkami w Windham w szpitalu, bo ta młodsza źle się czuje czy coś takiego. Ian z nimi nie wrócił- usiadłam. Znalazły się? Czemu Caine mnie o tym nie powiadomił? Wybrałam numer Louis’a.
- Diana? Cześć-odebrał uradowany.
- Czy to prawda, że oni…
- Tak! Czy to nie wspaniałe? – przerwał- Dopiero się dowiedziałaś i to pewnie przypadkowo?
- Tak. Podasz mi dokładny adres?- powiedział mi go, a ja zapisałam go sobie w pamięci- Dziękuję- rozłączyłam się.- Chodź Astrid. Musimy tam dojechać.
                                                        ***
Pędziłam. Już chyba nic nie miało znaczenia. Po prostu chciałam je zobaczyć. Czy to mogła być prawda? Czy one naprawdę tam są? Wbiegłyśmy do recepcji.
- Przepraszam gdzie leży Melanie Turner? Jestem mamą- kobieta podała mi numer pokoju. Pociągnęłam za sobą Astrid. Zatrzymałyśmy się dopiero przed jej pokojem. Spojrzałam przez szybę. Byli tam… Mel leżała, a Rosie i Caine siedzieli obok niej uśmiechnięci. Rozmawiali… łzy spływały po moich policzkach. To takie nie możliwe…
- Wejdziesz do nich w końcu?- zapytała Astrid. Pokiwałam głową. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Ich głowy spojrzały w moim kierunku. W oczach dziewczynek stanęły łzy.
- Mama…-sekundę później obejmowałam je obie.
                                                         Astrid
Patrzyłam na ten piękny obrazek. Diana obejmowała córki, a Caine siedział z boku i się uśmiechał. Poczułam ból. Jeśli mam być szczera trochę żałowałam, że się znalazły. Teraz musiałam oddać im miejsce i odejść. Trochę samolubne, ale tak mnie wychowano. Ojca nigdy nie poznałam i nawet nie wiem kim on jest. Matka oraz „ciocia” i „wujek” są potworami. Są źli do szpiku kości. A z nich tylko z mamą jestem spokrewniona. Tamte dwa miana miały zastąpić „panią” i „pana”. Wracając, musze odejść. Pójdę do Nathaniela i oddam się w jego ręce w zamian za uwolnienia Ian’a. Oni muszę być w komplecie. Wyszłam ze szpitala i udałam się na północ.
                                                     Diana
Wszystkie wyniki są dobre i zaraz będziemy mogli opuścić szpital. Na razie jeszcze siedzimy w Sali.
- Kim była ta mała dziewczynka, która stała za tobą mamo?- zapytała Mel.
- To Astrid. Długa historia, opowiem wam w domu. Przez tą całą sytuację zapomniałam o niej.
- Wyjdę po nią- zadeklarował Caine i podszedł do drzwi. Wychylił się i rozejrzał.- Przepraszam, siedziała tutaj mała dziewczynka? Dziękuję- wrócił do nas.- Nie ma jej. Nie siedziała tutaj. – o nie…
- Ona odeszła, Caine- spojrzałam na niego przerażona- Rozmawiałam z nią dzisiaj o tym… Mówiła, że jak dziewczynki wróciły dla niej nie będzie miejsca i że pewnie zamienimy ją na Ian’a. Że będzie z Nathanielem… O nie… Ona pewnie teraz go szuka. Jak mogłam na to pozwolić? – spojrzał mi w oczy.
- To nie twoja wina. Kiedy dostaniecie wypis pojedziesz z nimi prosto do domu, okej? – pokiwałam głową- Do zobaczenia, słoneczka. Nie długo się zobaczymy- i wybiegł. Znajdź ją Caine. Błagam… Godzinę później byłam z dziewczynami w domu. Popłakały się kiedy do niego weszły. Kazałam im wziąć prysznic i zejść na dół żeby pooglądały telewizję, a ja zamówię pizze. Usłuchały. Obiecuję, że cię zabiję Nathaniel. Obiecuję…
                                                         Caine
Szukałem jej wszędzie. Gdzie ona mogła pójść? Gdzie mogła iść nadzwyczaj genialna siedmiolatka? Gdzie mogła szukać Nathaniela? Tak to jej w życiu nie znajdę. Powoli się ściemni… Poszedłem do zaułka. Pamiętasz jak to się jeszcze robi, Caine? Zamknąłem oczy i pomyślałem. Wyrosły… Moje dwa skrzydła wyrosły. Tyle lat… Pomyślałem o tym jakie to było przyjemne i wzbiłem się w górę.. Tak to jest to! Skierowałem się na północ. Co jak co, ale ona nie wpadła by nas pomysł żeby iść w stronę Portland. Szła pewnie w przeciwną. Moje podejrzenia okazały się słuszne. Wypatrzyłem ją w lesie. Wylądowałem.
- Astrid!- zawołałem a dziewczynka podskoczyła ze strachu- W końcu cię znalazłem…- podbiegłem do niej. W oczach stanęły jej łzy.
- Po co szukałeś? To szansa żebyś odzyskał syna…
- Nie. To by była strata. Nathaniel w życiu by go nie wypuścił i miałby waszą dwójkę. On nie idzie na takie układy. A teraz chodź, wrócimy do domu- uklęknąłem i wyciągnąłem ku niej rękę.
- Nie mogę. Twoje córki wróciły. Ja jestem tylko złą osobę z zewnątrz. Nie chcę wam wchodzić w drogę…- westchnąłem.
- Mam dla ciebie przykra wiadomość Astrid. Za późno. Dla mnie jesteś już moją córką. – dziewczynka wpatrywała się we mnie zaskoczona. Łzy spływały jej po policzkach. Uśmiechnąłem się do niej i wyciągnąłem ręce do uścisku. Wpadła w moje ramiona i się kompletnie rozpłakała. – Ci… Nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Załatwimy jutro kwestie papierkowe, dobrze?- pokiwała głową.
- A co na to Diana?
- Przejęła się mocno twoją ucieczką. Chyba damy ci za to karę na telewizję- uśmiechnąłem się.
- przyjmę z godnością. Wiesz, że jesteś pierwszym dobrym aniołem jakiego widzę?
- A widziałaś jakiegoś złego?- pokiwała głową. Podniosłem ją
- Wracamy?
- Tak. Wracamy. Do naszego domu. 
---------------
No i jest! W dodatku dwa dni przed, bo miałam trochę czasu dzisiaj. Cieszcie się, że ich nie zabiłam xd A tak na serio to będzie jeszcze parę ofiar, ale to później. Co sądzicie? Miało być tak kochanie, mam nadzieję, że wyszło xd W nn będą pozostali bohaterowie i mg wam zdradzić, że dowiecie się o czym Hazz rozmawiał z Nathanielem ;) Nn jutro albo w pt, zależy jak z czasem, proszę was o komentarze ;p



                      

6 komentarzy:

  1. Kocham cudowne dzieciaki wreszcie w domu czekam na nexta ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :D
    Bardzo się cieszę, że wszyscy są w komplecie :D W sumie nie ma Iana i to mnie bardzo martwi :(
    Astrid jest baaaaardzo mądra i dużo im pomoże, bardzo dużo :D
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Mam nadzieję, że nie bd dużo ofiar i żeby to nie byli "dzieci" i ich rodzice :(
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :) Tylko tyle mogę napisać haha
    Bardzo cieszę się, że ich nie zabiłaś, ale martwi mnie to, ile jeszcze ofiar będzie :)
    Mam nadzieję, że nie aż tak dużo.

    Dominika :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne. Naprawdę. Prawie się popłakałam. Piękna końcówka ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww... Kocham małą Astrid <3

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)