Rozdział
40
Diana
Czy byłam gotowa na rozmowę z Caine’em? Myślę,
że tak. Myślę, że dam radę mu wszystko wyjaśnić. Jednak kiedy weszłam do jego
gabinetu , a on przeniósł na mnie lodowate spojrzenie moja pewność siebie o
dziwo wyparowała.
- Cześć- odezwałam się.
- Cześć- podeszłam do krzesła naprzeciwko niego
i je zajęłam. Zapanowała bardzo nie zręczna cisza. Nie wiedziałam jak zacząć, a
on chyba nie zamierzał zadawać pytań.
- Jak się mają dzieci?
- Jak myślisz, jak mają się dziewczyny?-uniósł
brew.
- Mają się fatalnie, są wściekłe i nienawidzą
mnie z całego serca i nie chcą mnie znać?- wzruszył ramionami.
- Coś w tym stylu. Wiesz co mnie dziwi? Że nie
chciałaś nawiązać z nim żadnego kontaktu od…
- To są moje córki, znam je na wylot. Są w
pewnym stopniu do mnie podobne i doskonale wiem, że jak cierpią muszę dostać
trochę czasu na posiedzenie w samotności i po użalaniu się nad sobą. Przyszłabym
do niech wczoraj, ale sam kazałeś przekazać mi, że miałam je zostawić wczoraj w
spokoju.
- Co ci się stało w twarz? – prychnęłam.
- Obchodzi cię to?
- W końcu jesteśmy małżeństwem- odparł
sarkastycznie.
- Wypadek przy pracy. Spadłam ze skarpy, potłukłam
się i połamałam skrzydła, ale wszystko jest okej- spojrzał na mnie zaskoczony.
- Po pierwsze jak to się stało, po drugie co
ty tam robiłaś?
- Muszę ci się tłumaczyć?
- W tej sytuacji? Tak, zdecydowanie powinnaś-
westchnęłam.
- Chciałam znaleźć naszego syna, bo jak dotąd
wam się to nie powiodło, ale moje skrzydła po siedemnastu latach odmówiły
posłuszeństwa.
- Chciałaś go poszukać? Sama? Ty jedna, sama
bez broni, przeciwko Nathanielowi i obłąkanym? Co ty sobie myślałaś? Zrozum, że
staramy się jak możemy i to nie nasze widzi mi się , że niech ma karę i będzie
zżył z tym potworem w samotności.- ponownie zapadła cisza. Wpatrywałam się w
okno, żeby nie musieć patrzeć na niego- Czemu? Powiedz mi tylko czemu- tu już
nie chodziło o tą akcję. Tu chodziło o nas, o Harryego…
- To się zaczęło jak my.. No wiesz. Byłam samotna, a on powiedział, że
mnie kocha. Miód na złamane serce, no wiesz.. Ale potem zaczęliśmy się godzić,
dziewczynki wróciły, a ja… Ja nie umiem tego zerwać Caine. Znów jestem rozdarta
między waszą dwójką. I doskonale wiesz, że to nie jest takie proste- spojrzał
mi prosto w oczy.
- Kochasz mnie?- zapytał.
- Kocham. Ale jego chyba też kocham.
- I znów potrzebujesz czasu ? – wstałam i ruszyłam
w kierunku drzwi.
- Pójdę już.
- Proszę bardzo. Masz tyle czasu na
przemyślenia ile tylko chcesz. Tylko potem nie przychodź z płaczem, że znów cię
skrzywdził- odparł szorstko.
- Zapamiętam- powiedziałam i wyszłam. Oczywiście na swojej drodze musiałam napotkać
Beatrice.
- Caine u siebie?- zapytała.
- Tak. Masz go do całej swojej dyspozycji-
mruknęłam, na co ona się chytrze uśmiechnęła.
- W końcu zrozumiał, że nie jesteś jego warta?
- Mów sobie co chcesz. – opuściłam budynek z
chęcią rozwalenia czegokolwiek.
***
Kiedy weszłam do domu było cicho. Udałam się
na górę. Najbliżej był pokój Astrid, więc tam najpierw zajrzałam. Dziewczynka
leżała na łóżku i czytała jakąś książkę. Zanim jednak zdążyłam się odezwać
książka wylądowała na podłodze, a dziewczynka wbiegła we mnie z prędkością
światła, o mało mnie nie powalając.
- Myślałam, że już nie wrócisz- szepnęła.
- Nie mogłabym wam tego zrobić. Chciałam wam
dać czas. Jak się czujesz- pogłaskałam ją po plecach.
- Trochę smutno. Ta.. to znaczy Caine próbował
nam wynagrodzić twój czyn, ale i tak głównie zajmował się Rosaline…- to dziwne.
Od kąt ją zaadoptowaliśmy mówiła do nas mamo i tato. Zwłaszcza do Caine’a.
Czemu tym razem tak nie powiedziała?
- Mogę ci wynagrodzić to spacerem? Pokażę ci
parę pięknych miejsc. Tylko najpierw muszę iść porozmawiać z dziewczynami.
Poczekasz?
- Jasne. Tylko nie za długo- uśmiechnęła się.
- Postaram się- następny w kolejności był
pokój Rosie. Zapukałam. Nie odpowiadała.- Rosaline, proszę otwórz. Chcę cię
przeprosić i wszystko ci wyjaśnić. Otwórz…- ponownie zapukałam- Rosaline!-
usłyszałam brzdęk klucza i po chwili drzwi otworzyły się na oścież, a w nich
stanęła wściekła Rosaline.
- Czego chcesz? - warknęła.
- Porozmawiać- zanim zaprotestowała znalazłam
się w jej pokoju.
- Chyba nie mamy o czym.
- Czyżby? Nie zamierzam ci się tłumaczyć,
czemu to zrobiłam, chcę po prostu żebyś wiedziała, że to sprawa twojego ojca, mnie
i Harry’ego i masz się tym zupełnie nie przejmować i proszę nie gniewaj się
wyłącznie na mnie, bo każdy zawinił. – prychnęła.
- Tata cię przeprosił, a ty go już wcześniej zdradzałaś!
Jestem zła na ciebie i na Harry’ego! Postanowiłaś sobie zmienić rodzinkę?
Najpierw on, potem ten bachor?- i wtedy do mnie dotarło. Przecież dziewczynki
przez chwilę chociaż musiały być same. Wtedy Rosaline musiała powiedzieć coś
Astrid.
- Co powiedziałaś Astrid? I lepiej powiedz
prawdę.
- Poskarżyła ci się?
- Nie, jej zachowanie zdradziło, że coś jej
nie tak, a teraz pokazałaś mi jak jej nie trawisz. No to co w końcu?
- Powiedziałam jej, że nigdy nie będzie
członkiem naszej rodziny i ma nas zostawić, a mnie omijać szerokim łukiem. –
prychnęłam.
- Śmiesz krytykować mnie? Powiedziałaś
siedmioletniej dziewczynce, która nigdy nie miała tego co ty, że ma się
wynieść? Czy ty jesteś poważna?
- A co ja takiego miałam? – roześmiałam się.
-Miałaś wszystko. Przez całe swoje życie
miałaś naszą miłość, spełnioną każdą zachciankę. Sukienka, buty, sesja,
wakacje, kosmetyki… Wszystko! I wiesz co ci powiem? Nie wiem ile razy usłyszałam
dziękuję. I nie doznałam od ciebie szacunku. A Astrid? Astrid mimo braku
pokrewieństwa kocha mnie, jest mi cholernie wdzięczna i tylko raz chciała odejść
ze względu na to, że chciała wam oddać „miejsce”. Nie wiem co bym zrobiła bez
niej. Dużo nam pomogła. A ty? Ty tylko strzelasz fochy i liczysz, że każdy
będzie na twoje zawołanie. Ale wiesz co? Mam dosyć. Mam dosyć tego, że mnie nie
szanujesz i nie umiesz docenić mojej miłości. Myślałam, że ten pobyt u
Nathaniela pokaże ile dla nas znaczycie.
Widocznie się myliłam. Proszę, skoro chcesz, to koniec. Skoro mnie nienawidzisz,
znikam. Pamiętaj, że jak zmienisz zdanie możesz przyjść. Ale tylko wtedy.
Cześć- wyszłam trzaskając drzwiami. Weszłam do pokoju Mel. Leżała schowana pod
kołdrą- Melanie… Przyszłam…
- Proszę, nie teraz…- powiedziała słabym
głosikiem. Trzęsła się.
- Melanie…- usiadłam na jej łóżko i odkryłam
kołdrę.
- Nie!- dłońmi zasłaniała oczy. – Idź, nie
teraz! Proszę.
- Mel o co chodzi- udało oderwać mi się jej
ręce. Nic nie miała. Otworzyła oczy.
- Zostaw, przecież jestem potworem!
- O czym ty mówisz? Przecież jesteś piękna-
zaskoczona spojrzała w lustro.
- Jak to możliwe… Przecież one.. One były całe
czarne..
- Musiało ci się wydawać.
- Nie, mamo! One były czarne. I zanim trafiłam
wtedy do szpitala też takie były! Mamo, ten potwór nigdy nie był wytworem mojej
wyobraźni. On jest i znów do mnie przemawia. Cały czas powtarza, ze jest głodny
w ciemności. Nie rozumiem o co chodzi. – przytuliłam ją mocno.
- Spokojnie. Obiecuję, że to przeminie. Że
jakoś powstrzymam tego potwora. Że zniknie. Tylko mów mi kiedy go usłyszysz
ponownie, okej? – pokiwała głową.
-Kocham cię
mamusiu.
- Ja ciebie
też kocham córeczko.
Ian
Mateczka dała mi zapas kartek i przyborów.
Schowałem je przed Nathanielem. Kiedy on miał obchód usiadłem na parapecie i
zacząłem rysować. Pierwsze co mi przyszło do głowy to Nath. Nigdy jej nie
rysowałem. Najwyższy czas. Wziąłem się do pracy. Robiłem to najstaranniej jak
tylko byłem w stanie. Próbowałam dotrzymać każdy detal. Na szczęście
odziedziczony talent po ojcu mi w tym pomógł. Po pewnie dość długim czasie moje
dzieło było skończone. Ona jest taka piękna.
- Ale już pewnie nie twoja Ian- szepnąłem do
siebie. Złożyłem kartkę i schowałem ją do kieszeni.
---------------------------------------
I oto rozdział poświęcony całej rodzince Turnerów xd Co sądzicie? Może teraz rozdziały nie są jakieś zabójcze, ale obiecuje, że akcja będzie coraz to większą a zakończenie tej części i trzecia część będą bardzo,bardzo interesujące (taki jest plan xd) Co się wydarzy w nn? Nn jak w zwyczaju w pt, bardzo proszę o komentarze.
Dobrze, że Diana jej wygarnęła! Może coś zrozumie w końcu!
OdpowiedzUsuńSuper jest :D
OdpowiedzUsuńDiana dobrze postąpiła moim zdaniem :D
Już nie mogę się doczekać nn :D
Dianę znów czeka wybór, znów...
Rozdział jest świetny, co jest już normą :D
To by było chyba na tyle :p
Dziękuję :* - Asia :)
Świetny!
OdpowiedzUsuńKocham Was obu... :) Znów ten wybór. Diana ma naprawdę ciężkie życie.
Aż jej współczuję.
Dominika
Superowy rozdział :-*
OdpowiedzUsuńZajebiste
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to dobrze ze Diana wygarnela Rose.
Jak mozna tak powiedziec do 7letniego dziecka.
Nie Diana ma nie wracac do Caine!
Czekam na n ❤
Nn*
Usuń<3~Natalia
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń