Rozdział
39
Diana
Obudziłam się dosyć wcześnie. W nocy nie
dręczyły mnie koszmary o dziwo. Nocowałam w moim starym domu. Wczoraj
postanowiłam sobie, że będę opiekowała się Roger’em i Kyle’m. Muszę im pomóc
szybko pogodzić się ze stratą i znów wrócić do normalnego funkcjonowania.
Zrobiłam kanapki do pracy dla Rogera i śniadanie dla braciszka. Niedługo po
tym, jak przewidziałam stawił się ten starszy. Podałam mu posiłek, a on ciepło
się uśmiechnął.
- Dziękuję. Miło z twojej strony. Carren
zawsze tak robiła. Jesteś tak bardzo do niej podobna.- złapałam go za dłoń,
żeby dodać mu otuchy.
- Wiem, że nigdy nikt jej nam nie zastąpi, ale
zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby jej dusza została z nami.
- Nawet nie wiesz, jaka była z ciebie dumna. –
pogłaskał mnie po głowie- Muszę jechać do firmy. Miłego dnia.
- Nawzajem- zamknęłam za im drzwi. Chwilę
potem pojawił się mój brat- Dzień dobry.
- Dzień dobry- usiadł przy stole. Podałam mu
jedzenie- Dziękuję.
- Nie ma za co. Jak się spało? – wzruszył
ramionami.
- Nie tak źle jak podejrzewałem.- przerwał na
chwilę- Mogę ci powiedzieć absolutnie wszystko, i dochowasz tajemnicy?
- Oczywiście, Kyle. Mów o co chodzi.
- Chyba rzucę studia i zacznę pracować u ojca-
przyznam, zaskoczył mnie.
- Skąd ten pomysł?
- Sądzę, że tata teraz będzie potrzebował
pomocy i… Myślę, że mama by tego chciała- westchnęłam.
- A ty tego chcesz?- wzruszył ramionami.
- Sam nie wiem. Uważam, że to słuszne, ale..
Nie wiem.
- Porozmawiaj o tym z tatą. Na pewno coś
wymyślicie.
- A ty co o tym sądzisz?- spojrzał mi w oczy.
- Uważam, że to naprawdę miły gest, ale przemyśl
to jeszcze. Studia są ważne. Mogę też liczyć na twoją pomoc?
- Pewnie. O co chodzi?- nachylił się
zaciekawiony.
- Muszę wyjść… Jak by ktoś się pytał gdzie
jestem powiesz, że poszłam na zakupy, nie wiesz do którego sklepu i o której
wrócę? Proszę. – uśmiechnęłam się.
- Hmmm… Jeśli powiesz gdzie idziesz…
- Chcę iść poszukać Ian’a.
- To nie odpowiedzialne.
- Dlatego proszę żebyś kłamał. Zrobisz to dla
mnie?- westchnął.
- Nie chcę żebyś szła sama. To niebezpieczne.
Może ja..
- Innym razem Kyle. Teraz potrzebuję żebyś
posiedział w domu, a jak ktoś zapyta żebyś go zmylił. Będę uważać, nic mi się
nie stanie. – spojrzał na zegar.
- Daję ci czas do dwunastej. Jeśli nie wrócisz
dzwonię do Caine’a.
- Możesz zadzwonić, tylko nie do niego..-
spojrzał na mnie zaskoczony.
- Mam rozumieć, że jesteście pokłóceni i dlatego
spałaś tutaj?- kiwnęłam głową. – To do kogo?
- Nie wiem, Kyle. Może lepiej gdybyś w ogóle…
- To zadzwonię do Harry’ego i koniec.
- Masz jego numer?- uśmiechnął się.
- Chyba powinnaś się zbierać.
- Masz rację. Pamiętaj o obietnicy. Miłego
dnia- opuściłam dom i skierowałam się w pewne miejsce.
***
Stanęłam na ulubionej skarpie Caine’a, ale nie
po to aby powspominać. Przyszłam tutaj żeby pierwszy raz po wielu latach wzbić
się w powietrze. To tutaj pierwszy raz samodzielnie latałam. Przypomniałam sobie jak to się robi. Już po chwili moje
skrzydła były na wolności. Są większe niż pamiętam. Moje cudeńka… Podeszłam do
przepaści. Jeden krok Diana i lecisz. Jeden, jedyny. Zrobiłam to, ale nie
wszystko poszło po mojej myśli. Zamiast lecieć w górę leciałam w dół. Obijałam
się o konary i gałęzie drzew co bardzo bolało. Zanim doleciałam na dół zapadła
ciemność
Harry
Zdrada nigdy nie będzie dobrą rzeczą, ale nie
rozumiem czemu wszyscy teraz mają w dupie Dianę, chociaż Caine zrobił jej
dokładnie to samo! Ufam swoim dzieciom, więc zostawiłem je same żeby móc
obserwować Dianę. Kiedy podjechałem pod dom jej rodziców ona akurat wychodziła.
Pojechałem za nią na urwisko. Widziałem jak chciała się wznieść, ale za to
zaczęła spadać. Szybko podbiegłem na miejsce gdzie przed chwilą stałą i
spojrzałem w dół. Niektóre gałęzie były połamane. Diana natomiast wisiała na
najniższej gałęzi powieszona za krwawiące skrzydła.
- O nie!- rozłożyłem skrzydła i zleciałem w
dół. Miała zamknięte oczy, wyglądała jakby była martwa… Na szczęście to jej nie
mogło zabić. Gorzej jeśli złamała kark i do końca życia będzie inwalidą.
Najdelikatniej jak mogłem ściągnąłem ją i ułożyłem na ziemi. Nie wyczułem
żadnego złamania oprócz skrzydeł oczywiście.- Diana, obudź się..- poklepałem ją
delikatnie po twarzy- Diana…- lekko otworzyła oczy.
Diana
- Harry? Co ty tutaj robisz? Kyle obiecał, że
nikomu nie powie …
- Kyle nic mi nie mówił. Sam cię zobaczyłem i
przyjechałem za tobą. – oznajmił- Jak się czujesz?
- Jestem strasznie zmęczona, głowa mnie boli
i.. – poczułam ostry ból w skrzydłach. Spojrzałam na nie, a z mojego gardła wydobył się jęk.
- Dasz radę wstać? Muszę pomóc je ci złożyć.
- Sama dam…- krzyknęłam po nieudanej próbie.
To tak cholernie bolało.
- Nie bądź taka uparta- podał mi dłoń.
Wstałam- Oprzyj się o to drzewo. – Tak też zrobiłam. Wziął jakieś dwa solidne
patyki- Postaram się być delikatny- poczułam jak nimi dotyka moje skrzydła.
Wbiłam paznokcie w korę drzewa. – Muszą być rozprostowane jeśli masz je
złożyć..- wyjaśnił- Spróbuj teraz. Powoli. – bolało, ale się udało. Złożyłam
je- Przez najbliższy tydzień ich nie rozkładaj. Muszą się zagoić.
- Jasne. Odwieziesz mnie do domu rodziców?
- Pewnie. Chodź- wziął mnie na ręce.
- Z moimi nogami wszystko w porządku. Sama dam
radę iść.
- Noszenie ciebie to dla mnie przyjemność. Nie
odbieraj mi jej proszę. – usadził mnie na miejscu pasażera, a sam wskoczył na
kierowcy- Wytłumaczysz mi coś? Co chciałaś zrobić?
- Chciałam polatać- prychnął.
- Nie jestem idiotą. Wiem, że to nie o to
chodziło.
- Chciałam odnaleźć syna- zapadła chwilowa
cisza.
- Cały czas go szukamy- teraz to ja
prychnęłam.
- Ale nadal go tutaj nie ma. Chciałam w końcu
go odnaleźć, żeby był bezpieczny…
- Coś mogło ci się stać. I to o wiele gorszego
niż ten upadek. Następnym razem przyjdź do mnie, pomogę ci. To się tyczy również
latania – uśmiechnął się.
- Dziękuję, Harry. – podjechaliśmy pod dom.-
Pójdę sama.
- Na pewno?
- Na pewno- chciałam wysiąść, ale złapał mnie
za rękę- Co?
- Buziaka dostanę- wywróciłam oczami z
uśmiechem i pocałowałam go.- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia- udałam się do domu. Kyle’a
zastałam przed telewizorem.
- O matko! Co ci się stało?
- Upadłam. Nie chcesz wiedzieć.- podał mi
torbę- Co to?
- Caine wpadł na chwilę. Poprosił żebyś
została tutaj na jedną noc, bo dziewczyny potrzebują jeszcze trochę czasu. I
powiedział, żebyś jutro przyszła do niego do biura. Wyjaśnisz mi o co chodzi?
- Teraz o czym marzę to prysznic i drzemka.
Możemy tą rozmowę przełożyć na później?
- Jeśli tego potrzebujesz to jasne, nie ma problemu.
- Dziękuję- zaczęłam wspinać po schodach.
- Kolorowych snów- powiedział.
- Oby takie były, braciszku. Oby to nie były
koszmary- szepnęłam sama do siebie.
----------------------------
I jak, podoba się? Mam nadzieję, że tak. Jak myślicie, co się wydarzy w nn? NN postaram się dodać we wtorek, proszę o komentarze ;p
Dobrze, że Harry śledził Diane i jej pomógł nie mogę się doczekać nn :)))))))
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńFajne :D
OdpowiedzUsuńKurde, dlaczego Harry, a nie Caine? :(
Jestem trochę zła, bo Diana ma męża i dzieci, ale nie, bo lepiej Harry :(
Rozumiem, że zdrada i te sprawy, ale Caine powinien jej wybaczyć, chociaż nwm jak on ma jej wybaczyć, skoro ona cały czas chce być z Harrym. Dziwne...
Ogólnie rozdział jest spoko :D
Już nie mogę się doczekać nn :D
Dziękuję :* - Asia :)
Słodki Harry! :)
OdpowiedzUsuńtak bardzo się cieszę, że Diana i loczek się kochają. och jejku, uwielbiam ich :)
Dominika
Cudowny :-*
OdpowiedzUsuńPer-fect!
OdpowiedzUsuń