Rozdział
42
Caine
Spojrzałem w lustro. Stanowczo nie jestem tym
samym człowiekiem co kiedyś. Poczułem objęcia. Uśmiechnąłem się pod nosem i
odwróciłem. Beatrice posłała mi szeroki uśmiech.
- Jak się spało?
- Powiem, że masz tutaj bardzo przytulnie-
pocałowałem ją w nosek.
- Muszę się z tobą zgodzić. Powinieneś tutaj
częściej wpadać. Czuję się tutaj bardzo samotna.
- Daje ci dwa tygodnie i będziesz miała dość
mojej obecności.
- Twojej? Nigdy?- chwyciłem kurtkę.
- To co Tess, zbieramy się do pracy?
- Z panem zawsze panie Turner.
***
Siedziałem w biurze kiedy nagle przyszedł
Zayn.
- Cześć, Malik- podałem mu dłoń.
- Wróciłeś wczoraj do domu?- zapytam
zdenerwowany.
- Nie i zbytnio nie rozumiem o co ci chodzi-
westchnął.
- Diana z wami nie mieszka, bo nie chcecie
przebywać w swoim towarzystwie, rozumiem. Ale skoro nie chciałeś wracać do domu
to mogłeś ją uprzedzić żeby została. Dla twojej wiadomości Melanie i Astrid
całą noc spędziły same. Może powiesz mi gdzie jest Rosaline? – skrzyżował ręce.
– No właśnie, nie masz pojęcia. Przyszła do nas wczoraj z prośbą o zatrzymanie
się u nas na parę dni. Oczywiście mi jej obecność nie przeszkadza, to świetna
dziewczyna. Tylko tutaj chodzi o sam fakt, że ty nadal nie wiesz o jej „wyprowadzce”.
- Ale czemu…
- Przed wczoraj pokłóciła się strasznie z
Dianą. Jest załamana zdradą matki. Wczoraj postanowiła umówić się ze swoim
chłopakiem na lunch a tu co zastaje? Ojca z kobietą z którą wcześniej zdradził
matkę. Jak myślisz jak ona teraz się czuje?
- Mogę przyjechać do was po pracy, żeby z nią
porozmawiać?- zapytałem z nadzieją.
- Czy możesz? Ty musisz do niej pojechać. Do
zobaczenia- ruszył w kierunku drzwi.
- Dzięki, Zayn.
- Nie ma sprawy, Caine.
Rosaline
Przeglądałam album ze zdjęciami. Musiałam ze
sobą zabrać choć cząstkę swojej rodziny. A raczej cząstkę tego co było kiedyś.
Patrzyłam na Ian’a, Melanie i mnie. Zawsze byliśmy trójką rodzeństwa, która w
każdej sytuacji była za sobą, a teraz? Teraz Ian był z Nathanielem. Melanie
postanowiła stać się starszą siostrą i cały czas siedzi z Astrid. A ja? A ja
mieszkam z Calumem, który okazał się ostatnią osobą której zależy na mnie.
Przewróciłam stronę. Mama i tata, uśmiechnięci, całujący się. Zawsze chciałam mieć
takie idealne małżeństwo jak ich. Oni były w sobie tacy zakochani… A teraz tego
już nie ma. Zniknęło. Kolejna strona. Ja i tata. Zawsze byłam jego ulubienicą i
nie ma się co kryć. Ian był synkiem mamusi. A Mel była traktowana po równo.
Wpatrywałam się w fotografię . Puk. Puk. Puk.
- Proszę- powiedziałam słabym głosem. Spojrzałam
na drzwi, a osoba która tam stanęła bardzo mnie zaskoczyła. Proszę państwa, we
własnej osobie Caine Turner. Prędko zamknęłam album.- Po co przyszedłeś?
- Porozmawiać z tobą- prychnęłam.
- Na to jest już trochę za późno.
- Może i tak? Podobno chcesz tu zostać-
rozejrzał się po pokoju.
- Na parę dni.
- A co potem?- wzruszyłam ramionami.
- Mam oszczędności, na dwa tygodnie wystarczy
na motel, może zamieszkam u któryś dziadków. A może wrócę do Nathaniel’a? On
mnie by pewnie chętnie ugościł. I bym miała Ian’a. Jemu pewnie jeszcze na mnie
zależy.
- Nie mów tak- warknął.
- Bo co? Taka prawda, tatusiu. I wiesz co
czuję? Że Nathaniel wygra. Wszystko z dnia na dzień runęło. Niedługo nie
zostanie już nic, a on z tego skorzysta. I proszę nie zaprzeczaj.
- Jesteś pewna, że chcesz przejść na jego
stronę?
- Nie. I na razie nie będę trzymać się żadnej
strony. Teraz będę trzymać się z boku.
- Skoro taki jest twój plan, to proszę, droga
wolna. Pamiętaj, że jeśli chcesz możesz do mnie przyjść- wyszedł trzaskając
drzwiami. Po moich policzkach spłynęły łzy. Zrobił dokładnie to samo co mama.
Po prostu zostawił. No proszę, Rosaline. Od teraz jesteś sierotą.
Ian
- I co ja mam z tym robić?
- A jak myślisz Ian, do czego służą strzały?
- Do kogo mam strzelać?
- Nie strzelaj do zwykłych ludzi, to
marnotrawstwo. Te strzały służą dom zabijania istot nadludzkich, tak jak np.
anioły czy obłąkani. – wytrzeszczyłem oczy.
- Mam strzelać do…
- Tak. Dokładnie. A teraz potrenujesz. Spójrz,
widzisz tego obłąkanego. Musisz w niego trafić- wskazał na jedną z tych
poczwar. Nie mogę tego zrobić. Nie umiem zabijać, nawet jeśli to ten potwór.
- Nie zrobię tego- oznajmiłem.
- Ian, to jest wojna. Wtedy nie patrzy się na
to czy jest się ze sobą spokrewnionym i na inne pierdy. Wtedy wpadasz w trans i
strzelasz zanim ktoś strzeli do ciebie. Musisz umieć się bronić. Słyszysz?-
westchnąłem.
- A jeśli nie chcę brać udziału w wojnie?
- Nikt nie chciałby brać udziału, ale to nasz
obowiązek. Spróbuj- napiąłem łuk i wystrzeliłem w obłąkanego. Zmienił się w
kupkę popiołu.
- Co się dzieje z ich duszą?
- Obłąkani nie mają dusz. To puste stworzenia.
– spojrzałem na niego.
- A anioły?
- Ich dusze idą smażyć się piekle, a ciała
zmieniają się w popiół. Przykra sprawa. Strzelaj dalej!
Diana
Kiedy weszłam do domu zastałam Astrid i Mel na
kanapie. Ta starsza płakała.
- Melanie, co się stało?- spojrzała na mnie
wściekła.
- Tata postanowił oddać ci dom, a sam się
wyprowadza do tej swojej dziwki! – wybuchła jeszcze większym płaczem.
- Co?- spytałam zaskoczona.
- Tata chce nas zostawić, mamo- powtórzyła
Astrid.
- Czemu wszystko popsuliście?! Czemu musiałaś odchodzić
do Harry’ego? Czemu on musiał odejść do niej?! Przez to wszystko Rosie się
wyniosła! I my też mamy szczerze dosyć tego wszystkiego! Nie kochasz go? To się
z nim rozwiedź słyszysz?! Rozwiedź się z
nim skoro go nie kochasz! Zostaw go! – wtedy w pokoju pojawił się zaniepokojony
Caine z torbą przewieszoną przez ramię. – Skoro ona nie potrafi tego zrobić, ty
to zrób! Rozwiedź się z nią, przecież jej nie kochasz! Rozwiedź- z jej gardła wydobywały
się krzyki i szloch. Z oczu płynęły łzy. Podeszłam szybko do niej i mocno ją
przytuliłam. Caine zrobił to samo- Rozwiedźcie się, rozwiedźcie się.. skoro się
już nie kochacie- po paru minutach uspokoiła się, a nawet usnęła. Biedaczka,
zmęczona jest tym wszystkim.
- Zaniesiesz ją do pokoju?- zwróciłam się do Caine’a.
Pokiwał głową i wziął ją na ręce. Pocałowałam Astrid w czoło. – Ty też to tak
znosisz?- pokiwała głową- Masz dosyć tego, że jestem z Harrym?- powtórzyła
czynność. – Przypilnujesz Melanie? Muszę pojechać załatwić bardzo ważną sprawę.
- Dobrze, mamo- pobiegła na górę a na dole z
powrotem znalazł się Caine.
- Śpi jak kamień- stwierdził.
- To dobrze. Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi
z Rosaline?
- Teraz mieszka u Calum’a, a za parę dni
zaczyna swoją tułaczkę, bo świecie z oszczędnościami, które starczą jej może na
tydzień.- prychnęłam.
- Czemu jej tutaj nie sprowadziłeś?
- Jak to sama stwierdziłaś, są podobne do ciebie
i potrzebuje trochę czasu. Sama wróci.- wyminęłam go. – Dokąd idziesz?
- Załatwić parę spraw dla dobra wszystkich.
Miłej przeprowadzki- wyszłam trzaskając drzwiami.
Harry
- A ty dokąd?- wydarłem się na wściekłego
Ashton’a.
- Wychodzę. Nie możesz cały czas mnie trzymać w
zamknięciu. Sam dam sobie radę.
- Przecież wiesz, że to niebezpieczne!
- Masz czelność mnie osądzać? Przecież to ty
umawiasz się z mężatką i to w dodatku sam będąc w związku małżeńskim!
- Który nie istnieje od ponad miesiąca!
Wracaj- kiedy chłopak otworzył drzwi wpadł na Dianę.
- No proszę, o wilku mowa- odparł
sarkastycznie.
- Cześć, Ashton. Ja na chwilkę i chciałabym
żebyś też uczestniczył w rozmowie. Ty Ashley też- zwróciła się do dziewczyny na
kanapie. Po minie Diany sądzę, że to nie będzie miła rozmowa. – Na samym
początku chciałabym zacząć od tego , że kocham waszego ojca- od razu zrobiło mi
się cieplej w sercu.- Ale wiem, że dla was, dla naszych dzieci nie jest to zbyt
przyjemna sytuacja. Widzę to po was jak i po moich dziewczynach. A wasze dobro
jest najważniejsze. Tak, więc przykro mi to stwierdzać, ale… To koniec Harry- w
jej oczach pojawiły się łzy- To koniec nas, to koniec mnie i Caine’a. Znów
muszę żyć w rozdwojeniu i szczerze mówiąc ja sama mam tego dosyć. Przykro mi.
Przepraszam ciebie, przepraszam was wszystkich. Do zobaczenia- wyszła z domu
zostawiając naszą trójkę w rozdwojeniu.
- Tato, nawet nie wiesz jak mi przykro…-
zaczęła moja córka.
- teraz to nie ma znaczenia. Teraz już nic nie
ma znaczenia. Proszę, Ashton. Możesz iść jak chcesz- sam udałem się do swojego
gabinetu i zakluczyłem go. Usiadłem i dałem palącym łzą wolność. Odeszła.
Kolejna kobieta, którą kochałem odeszła. Moje szczęśliwe dni właśnie dobiegły
końca.
----------------------
Trochę dramy w tym rozdziale xd Podoba wam się? Co sądzicie o wyprowadzce Caine'a i Rosie, zachowaniu "dzieci" i decyzji Diany? Słuszne czy raczej nie? W nn postaram się dać więcej wątków o aniołach. No to do jutra, proszę was bardzo o komentarze ;p
Nieeee! Diana coś ty zrobiła?
OdpowiedzUsuńCaine moze sie wyprowadzic, ale Rosie ma wrócić!
Neeeeext!
Co?! Jak to?! Dlaczego mi to zrobilaś?! A było już tak pięknie!
OdpowiedzUsuńJa tu prawie płacze!
Biedny Harry. Tak bardzo mi go szkoda.
Caine niech sobie idzie gdzie chce. Ale dzieci niech wracają. Diana może stworzyć szczęśliwa rodzinę bez Caine.
Dominika
Jak mogłas. Ja tu rycze teraz. Wszystko się zawaliło. Dzieci są zle. Harry zalamany. Caine zostawił ich. Diana rozdarta. Mam nadzieję ze to się naprawi i wszystko będzie dobrze. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńKurdeee :/
OdpowiedzUsuńCo prawda, chciałam, żeby Diana była z Cainem, ale nie żeby nie była ani z Harry'm ani z Cainem :/
Mam nadzieję, że wszyscy się pogodzą i bd dobrze :)
Ogólnie rozdział fajny :)
Już nie mogę się doczekać nn :)
Dziękuję :* - Asia :)
Nie spodziewałam się tego.
OdpowiedzUsuńOdeszła , od każdego. A Caine to dupek. Tak po prostu się z nią przespał i wyprowadził!
Diana nie mogła tego zrobić! Nadal są małżeństwem. Najwyższy czas się ogarnąć. A Ros, nie wiem... sama czy dobrze zrobłą.
Smuteg :c
OdpowiedzUsuń