piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 85



 CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Rozdział 85


- Budowę Big Bena zakończono w drugiej połowie dziewiętnastego wieku…- nasza cudowna przewodniczka szczegółowo opisuję nam historię każdego zabytku, koło którego tylko przejdziemy… Bo ktoś to wszystko zapamięta.
- Psst.- szturchnął mnie Luke.
- Co jest?
- Mój wspaniały ojciec się nam przygląda. Mogę cię złapać za rękę?- przewróciłam oczami i go złapałam.
- Czemu chcesz go wkurzyć?- zapytałam.
- Drażni mnie po prostu. To wystarczy?- uśmiechnęłam się.
- Pewnie, że tak.- czułąm na sobie czyjś wzrok. Ale to nie chodziło o Marshalla. Chodziło o Hazzę i Caine’a. Byli tutaj całą szóstką, ale pozostali patrzyli na kogoś innego.
- Nie przejmuj się nimi. Oni po prostu chcą cię chronić. A przynajmniej Harry.- spojrzałam na niego pytająco.
- Skąd ty to wszystko wiesz?
- Można powiedzieć, że staliśmy się kumplami.
- Ahaaaaa. Ile rzeczy mnie ominęło.- pokręcił głową.
- Oj daj spokój. Poza tym czy to nie wydałoby ci się dziwne, że zacząłem zadawać się z twoim byłym, o którego się kiedyś pożarliśmy?
- Hmmmmm to nadal jest dziwne.
- Może.- znów to „ykhm”. Odwróciliśmy się do trenera.
- Możecie słuchać, a nie rozmawiać?
- Mogę nie słuchać i nie rozmawiać.- mruknął Luke.
- Słuchaj Castella…
- My idziemy na przód.- pociągnęłam chłopaka żeby uniknąć publicznej sprzeczki. Co oni by beze mnie zrobili?
                                                              ***
- Teraz macie godzinę dla siebie. Zbieramy się tutaj o drugiej.- oznajmiła przewodniczka, a wszyscy się rozeszli. Przez pół godziny zwiedziliśmy pół centrum handlowego i się obkupiliśmy. Zajęliśmy miejsce w Starbucksie. Po pierwszym łyku wszyscy się na siebie spojrzeli.
- To nie to samo co w „Sweet Coffee”.- stwierdził David.
- Nasza kawiarnia jest tysiąc razy lepsza.- zgodziła się Emily.
- Tęsknię za Portland.- Margaret.
- Ja w sumie też.- Luke.
- Wiecie co?- wszyscy zwrócili się ku mnie.- Jestem ciekawa czy za parę lat będziemy w tym samym gronie. Albo czy jak zasiądzie któreś z nas przy kawie na jakimś ważnym spotkaniu czy przypomni sobie o sweet coffee i tym podobnych miejscach.- każdy zaczął się zastanawiać, kiedy nagle parę osób krzyknęło „ hej” i rzuciło coś na stół. Podskoczyliśmy z krzykiem.
- Oszaleliście?- wykrzyknęłyśmy z dziewczynami. Lim usiadł koło Em, Niall koło Lay, Caine i Hazz koło mnie, a Lou i Zayn naprzeciwko.
- Tak.- powiedzieli.
- To fajnie macie.- moi adoratorzy złapali mnie za dłoń i splotli nasze palce. Czułam od nich troskę i miłość, choć trochę się od siebie różniły. Nie wiem jak ja będę mogła pomiędzy nimi wybrać…
Oczami Luke’a:
- Proszę.- wszedłem do pokoju mojego „ojca”. Jest wieczór.
- Chciałeś ze mną pogadać.
- Tak. Siadaj.- usiadłem na łóżku.- Mógłbyś sobie darować?
- Co mam sobie darować?
- Masz jakiś problem to przyjdź i załatw to jak prawdziwy mężczyzna, a nie wykorzystujesz Dianę żeby mnie wkurzyć.
- Możesz mi coś wytłumaczyć? Czemu mówisz, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, a mnie obserwujesz? Czemu nie dasz mi spokoju? I czemu tak ci zależy na Dianie co? Przecież masz Agnes!
- Znam Dianę od kiedy była mała i nie mieszaj w to Agnes. Diana jest dla mnie jak córka.
- Ah, ale to że masz WŁASNEGO syna to nic? Po co w ogóle mnie robiliście?!- wykrzyknąłem.
- To był głupi błąd i chyba największy mojego życia. Gdybym mógł cofnąć czas…- zatkało mnie, a gdy sam zrozumiał co przed chwilą powiedział.- Luke ja…
- Jak mama mogła kochać kogoś takiego jak ty… Nie chcę cię znać…- wyszedłem trzaskając drzwiami skazany na to gdzie nogi mnie niosą…
Oczami Diany:
Stałam na balkonie wpatrując się w Londyn nocą. Piękny widok. Cały czas zadawałam sobie jedno pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.
- Nad czym tak myślisz piękna?- Harry. Znów mnie przestraszył.
- Mogłeś zapukać.- skarciłam go.
- A co to by była za niespodzianka?
- Nie mam pojęcia.
- Właź do środka bo zmarzniesz.- nie kłóciłam się jakoś. Wlazłam do środka. Oparł się o stolik. Złapał mnie za dłonie i przyciągnął mnie do swojego torsu.
- No, no panie Styles. Jaki pan dzisiaj czuły.- zaśmiał się.
- Dla pani Evans, ja zawsze.- pocałował mnie w policzek.
- Haha. Harry?
- Hmmm?
- Nie zgadniesz co ostatnio znalazłam.
- No zaskocz mnie.- uśmiechnął się wpatrując w moje oczy.
- Te dwa listy, które na początku od ciebie dostałam i czarne pióro.- spojrzał na mnie pytająco.
- Diana, ja nic ci nie wysyłałem…- zdziwiłam się i przestraszyłam.
- Jak nie ty to kto?
- Pamiętasz co na nich było?- zacytowałam mu. Napiął mięśnie.- To pewnie jakiś głupi żart. Nie bój się.- czułam od niego niepokój. Spuściłam wzrok. Podniósł mój podbródek.- Gdyby kiedykolwiek coś takiego się powtórzyło powiedz mi o tym natychmiast, dobrze?- pokiwałam głową, a on się lekko uśmiechnął.- Wiesz, potrzebuję jakieś pieczęci. Może być na przykład całus.- pokręciłam głową z rozbawieniem i przybliżyłam nasze twarze. I znów został tylko on i ja.
--------------------------------
Taki w kit, ale jestem chora i znów są 3 komentarze. Tak mało osób to czyta? ;/ No szkoda, myślałam, że nie jest aż tak źle. Co sądzicie o Harrym i dianie? No i o zachowaniu Marshalla? NN pewnie jutro, myślę że dam jakąś imprezkę i zacznę tworzyć nową parkę :)) Zapraszam na moje pozostałe blogi :P A no i co sądzicie o teledysku do "You and I " ? Dla mnie boski <3 A teraz życzenia.( kiepskie, bo nie umiem składać xd)
Chcę wam życzyć radosnych i pogodnych Świąt Wielkanocnych wraz z bohaterami opowiadania ;* :)) Olivia 





3 komentarze:

  1. one musi być z Cainem choć uwielbiam Harrego (ale nie w tym opowiadaniu bez urazy oczywiście :)) jestem ciekawa jaki bd koniec :D pozdro :) - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Marsall się zachował jak cham.. Naprawdę.. Teledysk jest genialny! ;* Czekam na nn ;> Zdrowiej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział, ale Marshall powiedział Luke'owi co za kretyn. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)