sobota, 8 marca 2014

Rozdział 62

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Wszystkiego Najlepszego z okazji dnia kobiet ;*

Rozdział 62

- Proszę przynieść wypracowanie na 2000 słów na poniedziałek. Wiem, że macie ciekawsze rzeczy do roboty, ale chcę was jak najlepiej przygotować do matury- oznajmiła nauczycielka angielskiego. Zadzwonił dzwonek. Ruszyłam do drzwi.- Diana, mogłabym cię prosić na słówko?- podeszłam do jej biurka.- Ostatnio jesteś strasznie rozkojarzona, czy coś się dzieje?- zapytała.
- Nie proszę pani. Po prostu ta nauka zaczyna mnie przerastać. Zarywam noce przez książki.- pokiwała głową.
- Rozumiem. Na szczęście tylko miesiąc ciężkiej pracy, a potem będzie lżej. A i pamiętaj, że w razie jakich kol wiek kłopotów możesz przyjść do mnie.
- Zapamiętam.- posłałam jej uśmiech i opuściłam salę. To była ostatnia lekcja, a że nie jestem już w drużynie nie muszę iść na trening. Ruszyłam do wyjścia. Ktoś mnie zatrzymał.
- Diana, Marshall cię do siebie wzywa.- oznajmiła trenerka.
- Po co?- wbiła we mnie zły wzrok.
- Nie wiem. Masz do niego iść.- i mnie zostawiła. Westchnęłam i ruszyłam do jego gabinetu. Chciałam zapukać, ale usłyszałam kłótnie.
- Nie wierzę jak obojętnie to przyjąłeś! Powinieneś się tym przejąć!- krzyczał Luke.
- Zaskoczyło mnie to, ale nie zamierzam się tym zamartwiać i zmieniać swojego życia.- powiedział cicho Marshall.
- Jesteś idiotą!- i wyszedł. Spojrzałam na niego pytająco.- Dowiesz się w swoim czasie.- odparł oschle i odszedł, a ja niepewnie weszłam.
- O Diana. Przyszłaś. Siadaj.- usiadłam naprzeciwko niego.
- O czym chciałeś porozmawiać, bo spieszy mi się.- mruknęłam.
- A dokąd?
- Muszę kogoś odwiedzić, ale nie o tym mamy rozmawiać. Przejdź do rzeczy.- powiedziałam spokojna.
- Na zawody po maturach przyjeżdżają łowcy talentów z klubu najlepszego w całym USA od których już dostałyście propozycje. Jeśli zobaczą, że nadal sobie super radzicie to dostaniecie na 100% kontrakt i chciałbym żebyś do tego czasu była w drużynie, a potem rób co chcesz.
- Zastanowię się.- wstałam i ruszyłam do drzwi.
- Do zobaczenia w poniedziałek na treningu.
- Cześć.- szybko znalazłam się w domu i wzięłam się za lekcję. Zrobiłam wszystko w ciągu trzech godzin, muszę przyznać, że poszło mi nieźle. Potem spakowałam torbę i zostawiłam liścik, że wyjeżdżam na weekend i mają się o mnie nie martwić. O dziewiętnastej trzy znalazłam się w pociągu do Lewiston do mojej cioci Meggi. Jadę się dowiedzieć wszystkiego, taki jest plan. Mam nadzieję, że się powiedzie…
Oczami Caine’a:
- Dzień dobry panie Turner.- przywitała się sekretarka.
- dzień dobry- zacząłem iść do swojego biura kontynuując rozmowę z Niallem przez telefon.- Słuchaj Niall, wiem że się umówiłeś z Laylą, ale Diana nie może być sama. Teraz jest pełno demonów. Wiesz co może się stać, a ona jest nam potrzebna.- wszedłem do biura a ba moim biurku stał Kellin i zaczął śpiewać.- Zaraz oddzwonię.- Kellin śpiewał jego pierwszą własnoręczną piosenkę. Przez chwilę moja złość na niego zniknęła. Wpatrywałem się w niego i znów powróciły wspomnienia.
- Kellin ta piosenka jest super.- przybiłem mu piątkę.
- Cieszę się, że ci się podoba.- obdarował mnie uśmiechem.
- Zabierzesz mnie w trasę?- zapytałem z nadzięją.
- No nie wiem. Hmmmm… Jasne, że tak! Chodź tutaj bachorze!- krzyknął i przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął biegać po domu.
- Uspokójcie się!- krzyknęła Martha.- Zaraz wam dam szlaban!
- O nie, tylko nie to.- Kellin udawał przerażonego.
- I to ty jesteś ten starszy?- zapytała.
- Tak, ale głupszy.- zrobiliśmy zeza, a ona pokręciła głową i wróciła do kuchni zostawiając nas samych.
-Kocham cię bracie.- powiedziałem.
- Ja ciebie też.
Kiedy skończył wpatrywałem się w niego pusto.
- Caine, ja…- przerwał mu telefon, który odebrałem.
- Caine muszę jechać za nią?- zapytał Niall. Westchnąłem.
- Jeśli przekonasz Louisa albo Luigiego to nie musisz, ale ona ma być pod czyjąś opieką.
- Dzięki.- i rozłączył się. Spojrzałem na brata.
- Nie powinno cię tu być.
- Ciebie też.- spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Tu jest moja przyszłość.- wzruszyłem ramionami.
- Nie prawda. Twoja przyszłość to sztuka, a nie jakaś gówniana firma budowlana.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? Nawet nie wiesz co działo się przez te pięć lat.- usiadł w moim fotelu.
- No to mi opowiedz.- tryskał pewnością siebie.
- Posrało cię? Tutaj gdzie zawsze mogą wparować rodzice?
- Widzę, że twoje słownictwo się poprawiło. No to chodź na miasto.- walczyłem ze sobą.
- Dobra..- uśmiechnął się i założył czapkę i okulary. Wyszliśmy z firmy. Było wszystko dobrze, ale musieliśmy wpaść na rodziców.
- Caine, a ty dokąd? Jesteś potrzebny w firmie.- powiedział tata.
- Biorę sobie wolne.- mówię spokojny. Kellin odwrócił się.
- Znów?! Który to już raz? Twój brat robił to samo.
- Jak zauważyłeś to mój brat i jesteśmy z tego samego łona. Idę, cześć.- ruszyłem, a Kellin razem ze mną.
- Przyznałeś, że  jesteśmy braćmi.- uśmiechał się.
- Rodziny się nie wypiera.- powiedziałem. Usiedliśmy w kawiarni.
- No to powiadaj. I jak ci się żyje? Ile lasek wyrwałeś?- pytał zupełnie na luzie.
- Miałem dwie dziewczyny, jedna rzuciła mnie dla innego, druga, bo nie przyszedłem na naszą randkę. Cały czas siedziałem w firmie, miałem próbę samobójczą, takie tam.- otworzył szeroko oczy.
- Ale jak to? Przeze mnie prawda?
- To było miesiąc po twoim odejściu, nałykałem się tabletek, ale mnie uratowali. I dostałem niezły opieprz od ojca.
- tego można było się spodziewać. Przykro mi…
- Nie powinno. A co u ciebie?
- Zespół, trasy, żona, córeczka. Trochę się zmieniło. I chciałbym żebyś je poznał. Tak sobie myślałem, że odwiedzisz mnie teraz w Los Angeles.
- Nie wiem czy powinienem…
- Słuchaj przepraszam cię za to wszystko. Tamtego dnia gdybym się odwrócił to bym nie mógł odejść. Zespół dopiero się rozkręcał, nie miał kasy, a sprawa o ciebie mogłaby źle wpłynąć na wszystko i w dodatku tata miał większe możliwości i byśmy nie wygrali. Strasznie chciałem żebyś ze mną jechał, Caine.- był smutny.
- Nie mam ci za złe, że odszedłeś tylko mnie nie wziąłeś. Tylko to mnie cały czas rozszarpuje od środka. Kiedy odszedłeś zająłem twój pokój. Tak strasznie za tobą tęskniłem…
- Ja za tobą też.- przytulił mnie.- Na szczęście ta blondyna strasznie chciała nam pomóc.- popatrzyłem na niego.
- Co zrobiła?
- Zaczęła szarpać się z ochroniarzem żeby ze mną porozmawiać i przeciskała się przez mało okienko żeby na mnie poczekać.- uśmiechnąłem się.- Jak ma na imię.
- Diana…
- To twoja była tak?- pokiwałem głową.- Druga?

- Tak.
- Kochasz ją?- zapytał.
- Najmocniej w świecie.
- To czemu nie walczysz o nią?
- Ona ma chłopaka.- chyba.
- To pokaż jej, że powinna być z tobą. Przecież jesteś Turnerem.- klepnął mnie w ramię.- Dobra, zróbmy coś przypałowego, a nie tu tak siedzimy.- uśmiechnąłem się.
- Chodź bracie…- odzyskałem go wreszcie. Byłem nieziemsko szczęśliwy. Mam nadzieję, że tak zostanie…
---------------------------------------
 Przykro mi,że tylko 4 komentarze pod poprzednim ;/ Ale cóż...Długi nie? I Caine mu wybaczył :) Tak strasznie czekałam na ten rozdział ^^ Liczę na dużo komentarzy. Zapraszam na moje pozostałe blogi. I jak myślicie o co zapyta Diana ciocię? I o co chodziło Lukowi?


5 komentarzy:

  1. super rozdzial robi sie ciekawie ;) i wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet :) czekam na nn :D - Daria

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no, brak słów. A i nie orzejmuj się tymi komentarzami, piszesz genialnie :D Na moje oko to Caine będzie z Dianą .. Yey kocham ich <3 A tak myślę jeszcze, że ciocia wie wszystko o Dianie i o jej śmierci. I tak sorry, że ciągle ten w sensie tak myślę, ale Luke wie też. Tak mi się zdaje. Yey już nie mogę się doczekać na następny. Proszę dodawaj szybko!. Proszę ;>>>

    OdpowiedzUsuń
  3. Superrrr! Czekam na nn ^^ A co do Luka to hmm może dlatego że Marshall pozwolił Dianie odejść? Niewiem...

    OdpowiedzUsuń
  4. Super nie moge sie doczekac nn a poza tym ciesze sie ze Caine wybaczyl Kellin'owi ale rozwalilo mnie to : "-Tak, ale głupszy - zrobiliśmy zeza" albo to : " - Posrało Cię....- Widzę, że twoje słownictwo się poprawiło." Hahaha dobre - Zuzia @Zuzupec

    OdpowiedzUsuń
  5. Bosko! Ciekawa akcja zaczyna się robić!:)

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)