Wszystkiego Najlepszego z okazji dnia kobiet ;*
Rozdział 62
-
Proszę przynieść wypracowanie na 2000 słów na poniedziałek. Wiem, że macie
ciekawsze rzeczy do roboty, ale chcę was jak najlepiej przygotować do matury-
oznajmiła nauczycielka angielskiego. Zadzwonił dzwonek. Ruszyłam do drzwi.-
Diana, mogłabym cię prosić na słówko?- podeszłam do jej biurka.- Ostatnio
jesteś strasznie rozkojarzona, czy coś się dzieje?- zapytała.
- Nie
proszę pani. Po prostu ta nauka zaczyna mnie przerastać. Zarywam noce przez
książki.- pokiwała głową.
-
Rozumiem. Na szczęście tylko miesiąc ciężkiej pracy, a potem będzie lżej. A i
pamiętaj, że w razie jakich kol wiek kłopotów możesz przyjść do mnie.
-
Zapamiętam.- posłałam jej uśmiech i opuściłam salę. To była ostatnia lekcja, a
że nie jestem już w drużynie nie muszę iść na trening. Ruszyłam do wyjścia.
Ktoś mnie zatrzymał.
-
Diana, Marshall cię do siebie wzywa.- oznajmiła trenerka.
- Po
co?- wbiła we mnie zły wzrok.
- Nie
wiem. Masz do niego iść.- i mnie zostawiła. Westchnęłam i ruszyłam do jego
gabinetu. Chciałam zapukać, ale usłyszałam kłótnie.
- Nie
wierzę jak obojętnie to przyjąłeś! Powinieneś się tym przejąć!- krzyczał Luke.
-
Zaskoczyło mnie to, ale nie zamierzam się tym zamartwiać i zmieniać swojego
życia.- powiedział cicho Marshall.
-
Jesteś idiotą!- i wyszedł. Spojrzałam na niego pytająco.- Dowiesz się w swoim
czasie.- odparł oschle i odszedł, a ja niepewnie weszłam.
- O Diana.
Przyszłaś. Siadaj.- usiadłam naprzeciwko niego.
- O
czym chciałeś porozmawiać, bo spieszy mi się.- mruknęłam.
- A
dokąd?
- Muszę
kogoś odwiedzić, ale nie o tym mamy rozmawiać. Przejdź do rzeczy.- powiedziałam
spokojna.
- Na
zawody po maturach przyjeżdżają łowcy talentów z klubu najlepszego w całym USA
od których już dostałyście propozycje. Jeśli zobaczą, że nadal sobie super
radzicie to dostaniecie na 100% kontrakt i chciałbym żebyś do tego czasu była w
drużynie, a potem rób co chcesz.
-
Zastanowię się.- wstałam i ruszyłam do drzwi.
- Do
zobaczenia w poniedziałek na treningu.
-
Cześć.- szybko znalazłam się w domu i wzięłam się za lekcję. Zrobiłam wszystko
w ciągu trzech godzin, muszę przyznać, że poszło mi nieźle. Potem spakowałam
torbę i zostawiłam liścik, że wyjeżdżam na weekend i mają się o mnie nie
martwić. O dziewiętnastej trzy znalazłam się w pociągu do Lewiston do mojej
cioci Meggi. Jadę się dowiedzieć wszystkiego, taki jest plan. Mam nadzieję, że
się powiedzie…
Oczami Caine’a:
- Dzień
dobry panie Turner.- przywitała się sekretarka.
- dzień
dobry- zacząłem iść do swojego biura kontynuując rozmowę z Niallem przez
telefon.- Słuchaj Niall, wiem że się umówiłeś z Laylą, ale Diana nie może być
sama. Teraz jest pełno demonów. Wiesz co może się stać, a ona jest nam
potrzebna.- wszedłem do biura a ba moim biurku stał Kellin i zaczął śpiewać.-
Zaraz oddzwonię.- Kellin śpiewał jego pierwszą własnoręczną piosenkę. Przez
chwilę moja złość na niego zniknęła. Wpatrywałem się w niego i znów powróciły wspomnienia.
- Kellin ta
piosenka jest super.- przybiłem mu piątkę.
- Cieszę się, że
ci się podoba.- obdarował mnie uśmiechem.
- Zabierzesz mnie
w trasę?- zapytałem z nadzięją.
- No nie wiem.
Hmmmm… Jasne, że tak! Chodź tutaj bachorze!- krzyknął i przerzucił mnie sobie
przez ramię i zaczął biegać po domu.
- Uspokójcie
się!- krzyknęła Martha.- Zaraz wam dam szlaban!
- O nie, tylko
nie to.- Kellin udawał przerażonego.
- I to ty jesteś
ten starszy?- zapytała.
- Tak, ale
głupszy.- zrobiliśmy zeza, a ona pokręciła głową i wróciła do kuchni zostawiając
nas samych.
-Kocham cię
bracie.- powiedziałem.
- Ja ciebie też.
Kiedy
skończył wpatrywałem się w niego pusto.
-
Caine, ja…- przerwał mu telefon, który odebrałem.
- Caine
muszę jechać za nią?- zapytał Niall. Westchnąłem.
- Jeśli
przekonasz Louisa albo Luigiego to nie musisz, ale ona ma być pod czyjąś opieką.
-
Dzięki.- i rozłączył się. Spojrzałem na brata.
- Nie
powinno cię tu być.
-
Ciebie też.- spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Tu
jest moja przyszłość.- wzruszyłem ramionami.
- Nie
prawda. Twoja przyszłość to sztuka, a nie jakaś gówniana firma budowlana.
- A
skąd ty to możesz wiedzieć? Nawet nie wiesz co działo się przez te pięć lat.-
usiadł w moim fotelu.
- No to
mi opowiedz.- tryskał pewnością siebie.
-
Posrało cię? Tutaj gdzie zawsze mogą wparować rodzice?
-
Widzę, że twoje słownictwo się poprawiło. No to chodź na miasto.- walczyłem ze
sobą.
- Dobra..-
uśmiechnął się i założył czapkę i okulary. Wyszliśmy z firmy. Było wszystko
dobrze, ale musieliśmy wpaść na rodziców.
-
Caine, a ty dokąd? Jesteś potrzebny w firmie.- powiedział tata.
- Biorę
sobie wolne.- mówię spokojny. Kellin odwrócił się.
- Znów?!
Który to już raz? Twój brat robił to samo.
- Jak
zauważyłeś to mój brat i jesteśmy z tego samego łona. Idę, cześć.- ruszyłem, a
Kellin razem ze mną.
-
Przyznałeś, że jesteśmy braćmi.-
uśmiechał się.
-
Rodziny się nie wypiera.- powiedziałem. Usiedliśmy w kawiarni.
- No to
powiadaj. I jak ci się żyje? Ile lasek wyrwałeś?- pytał zupełnie na luzie.
-
Miałem dwie dziewczyny, jedna rzuciła mnie dla innego, druga, bo nie
przyszedłem na naszą randkę. Cały czas siedziałem w firmie, miałem próbę
samobójczą, takie tam.- otworzył szeroko oczy.
- Ale
jak to? Przeze mnie prawda?
- To
było miesiąc po twoim odejściu, nałykałem się tabletek, ale mnie uratowali. I
dostałem niezły opieprz od ojca.
- tego
można było się spodziewać. Przykro mi…
- Nie
powinno. A co u ciebie?
-
Zespół, trasy, żona, córeczka. Trochę się zmieniło. I chciałbym żebyś je
poznał. Tak sobie myślałem, że odwiedzisz mnie teraz w Los Angeles.
- Nie
wiem czy powinienem…
-
Słuchaj przepraszam cię za to wszystko. Tamtego dnia gdybym się odwrócił to bym
nie mógł odejść. Zespół dopiero się rozkręcał, nie miał kasy, a sprawa o ciebie
mogłaby źle wpłynąć na wszystko i w dodatku tata miał większe możliwości i byśmy
nie wygrali. Strasznie chciałem żebyś ze mną jechał, Caine.- był smutny.
- Nie
mam ci za złe, że odszedłeś tylko mnie nie wziąłeś. Tylko to mnie cały czas
rozszarpuje od środka. Kiedy odszedłeś zająłem twój pokój. Tak strasznie za
tobą tęskniłem…
- Ja za
tobą też.- przytulił mnie.- Na szczęście ta blondyna strasznie chciała nam
pomóc.- popatrzyłem na niego.
- Co
zrobiła?
-
Zaczęła szarpać się z ochroniarzem żeby ze mną porozmawiać i przeciskała się przez
mało okienko żeby na mnie poczekać.- uśmiechnąłem się.- Jak ma na imię.
- Diana…
- To
twoja była tak?- pokiwałem głową.- Druga?
- Tak.
-
Kochasz ją?- zapytał.
-
Najmocniej w świecie.
- To
czemu nie walczysz o nią?
- Ona
ma chłopaka.- chyba.
- To
pokaż jej, że powinna być z tobą. Przecież jesteś Turnerem.- klepnął mnie w
ramię.- Dobra, zróbmy coś przypałowego, a nie tu tak siedzimy.- uśmiechnąłem
się.
- Chodź
bracie…- odzyskałem go wreszcie. Byłem nieziemsko szczęśliwy. Mam nadzieję, że
tak zostanie…
---------------------------------------
Przykro mi,że tylko 4 komentarze pod poprzednim ;/ Ale cóż...Długi nie? I Caine mu wybaczył :) Tak strasznie czekałam na ten rozdział ^^ Liczę na dużo komentarzy. Zapraszam na moje pozostałe blogi. I jak myślicie o co zapyta Diana ciocię? I o co chodziło Lukowi?
super rozdzial robi sie ciekawie ;) i wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet :) czekam na nn :D - Daria
OdpowiedzUsuńNie no, brak słów. A i nie orzejmuj się tymi komentarzami, piszesz genialnie :D Na moje oko to Caine będzie z Dianą .. Yey kocham ich <3 A tak myślę jeszcze, że ciocia wie wszystko o Dianie i o jej śmierci. I tak sorry, że ciągle ten w sensie tak myślę, ale Luke wie też. Tak mi się zdaje. Yey już nie mogę się doczekać na następny. Proszę dodawaj szybko!. Proszę ;>>>
OdpowiedzUsuńSuperrrr! Czekam na nn ^^ A co do Luka to hmm może dlatego że Marshall pozwolił Dianie odejść? Niewiem...
OdpowiedzUsuńSuper nie moge sie doczekac nn a poza tym ciesze sie ze Caine wybaczyl Kellin'owi ale rozwalilo mnie to : "-Tak, ale głupszy - zrobiliśmy zeza" albo to : " - Posrało Cię....- Widzę, że twoje słownictwo się poprawiło." Hahaha dobre - Zuzia @Zuzupec
OdpowiedzUsuńBosko! Ciekawa akcja zaczyna się robić!:)
OdpowiedzUsuń