CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Rozdział 65
-
Możesz mi wytłumaczyć co to było?- warknąłem na ojca.
- To ty
powinieneś się wytłumaczyć nie ja! A i oznajmiam ci, że masz zakaz opuszczania
domu, chyba że wychodzisz do pracy.
- Chyba
cię poje… Ja mam osiemnaście lat!- co ze debil.
- Nie
całe i uważaj na słowa. Wszystko było dobrze, a ten musiał się zjawić i wszystko
zepsuć.
- On
nic nie zepsuł jasne?! To wasza wina!- mama złapała ojca za ramię, a ten się
trochę uspokoił.
- Nie
zmieniam swojej decyzji… Idę się przygotować.- i wyszedł z pokoju. Mama usiadła
koło mnie na łóżku.
-
Wychodzimy zaraz z ojcem na ważne spotkanie i nie będzie nas do późna. Będziesz
miał czas żeby iść na chwilę spotkać się z Kellienem…
- Czemu
to robisz?- twarz mamy nie miała żadnego wyrazu.
-
Zmieniłeś się Caine. Zachowujesz się dokładnie jak on… Ale widzę, że jest ci
lepiej jak masz przy sobie brata. Chcę żebyś mu wszystko wyjaśnił i jakbyś mógł
przeprosił za mnie i poprosił żeby się ze mną skontaktował…- w oczach mamy pojawiły
się łzy.
- Nie
płacz proszę…- przytuliłem ją.- Przekażę mu i dziękuję…
***
Kiedy
tylko opuścili dom, poleciałem w wyznaczone miejsce do pożegnania Kellina. Mój
brat dzisiaj wyjeżdża… Czekał już na mnie.
-
Spóźniłeś się…- powiedział. Spojrzałem na zegarek.
-
Powinienem być dopiero za 5 minut.
-
wiem.- zaczął się głupio uśmiechać, a ja go szturchnąłem.
- Głupi
jesteś.
- Ale
co?
-
Ogólnie jesteś taki przybity. Co się stało?
- Nasz
ojciec to frajer i tyle. A mama mnie poprosiła żebym cię przeprosił i żebyś się
z nią skontaktował, bo ona strasznie by chciała.
- Nie
wiem czy to dobry pomysł…
- Gdyby
nie ona nie spotkalibyśmy się teraz.
- Zobaczę
co da się zrobić.- dostał sms’a.- Muszę się zbierać, zaraz wyjeżdżamy.- zrobił
się smutniejszy.
-
Szkoda…- przytuliliśmy się.
- Widzę
cię w piątek u mnie. I to jest rozkaz.- puknął mnie w czoło palcem.
- Kocham
cię bracie, do zobaczenia.
- Ja
ciebie też kocham bachorze.- przybiliśmy sobie po żółwiku i odszedł. Jeszcze
raz się odwrócił.- A i Caine. Walcz o nią…- puścił mi oczko i odszedł. Stałem
tam jeszcze przez chwilę. Znów go nie będzie. Ja nie walczę o przegraną sprawę…
Oczami Diany: Następny dzień.
- Na
początku czerwca jedziemy na tydzień do Londynu.- oznajmiła nasza
wychowawczyni.- Mam nadzieję, że się cieszycie.- każdy się uśmiechał. Nawet
ja.- Wszystkie informacje znajdziecie o tutaj.- rozdała każdemu po kartce. – To
wszystko na dzisiaj.- zadzwonił dzwonek, a wszyscy wyparowali z klasy i gadali
tylko o tym. Moja przyjaciółka była
smutna.
- Co
się dzieje?- zapytałam kiedy byłyśmy same.
- Nie
jadę…- mruknęła.
-
Dlaczego?!- zdziwiłam się.
- Nie
mam kasy Diana. Nie ma opcji żebym tyle zdobyła, a nikogo nie będę prosić żeby
mi ją dawał…
- Ale
dla mnie to nie kłopo…
-
Powiedziałam, że nie!
- No to
ja też nie jadę.- wzruszyłam ramionami.
-
Jedziesz!- była zła.
-
Nie-e. Przykro mi słońce, ale bez ciebie ani rusz. W końcu Layna forever co
nie?- jej twarz z pogodniała.
- Layna
forever.- przytuliłyśmy się.- Ale ty i tak jedziesz.
- Ale z
tobą.
-
Nie-e.
-
Ta-ak.- zaczęłyśmy chichotać.
-
Proszę okazywać uczucia dopiero po szkole.- powiedział do nas rozbawiony
Marshall.
-
Nie-e.- powiedziałyśmy równocześnie i zaczęłyśmy się śmiać jak głupie. On tylko
pokręcił po kręcił głową.- Trenerze mam pytanie.
-
Słucham?
- Czy
mogłabym trenować wieczorami sama? Nie czuję się najlepiej jak…
-
Diana, to nie byłoby w porządku…
-
Proszę.- popatrzył chwilę na mnie a potem westchnął.
- Widzę
cię wieczorem i nie chcę słyszeć żadnych wymówek.
- Tak
jest.- zasalutowałam. No to mamy problem z głowy.
Po
lekcjach poszłam z Lukiem do Sweet coffee. W środku był niewielki personel,
para emerytów i… Willow flirtująca ze Stylesem! Co to ma być? Nie zwracając na
nich uwagi kupiłam sobie kawę i ruszyłam do wyjścia gdzie czekał na mnie Luke,
który uznał że mi tylko potowarzyszy.
-
Evans, gdzie tak pędzisz? Do swojego nowego chłopaka?- zakpiła ruda, która
podeszła do mnie.
-
Pierdol się.- mruknęłam.
- A
kogo polecasz?- uśmiechnęła się złośliwie.
- Ty
powinnaś to wiedzieć w końcu ty wpychasz się każdemu do łóżka.- odwzajemniłam
uśmiech.- Przepraszam, ale się spieszę.
- Do
Marshalla? Łączy was coś?
-
oczywiście.- powiedziałam, a mój głos ociekał sarkazmem.- Willow, nie pogrążaj
się. Nie rób z siebie gwiazdy, bo jesteś żałosna, i tak nikt nie zwraca na
ciebie uwagi..- Już byłam przy drzwiach kiedy palnęła:
- Mnie
przynajmniej kocha prawdziwy ojciec.- wbiłam paznokcie głęboko w nadgarstki i
strużka krwi pociekła. Liczyłam, że Harry coś z tym zrobi, ale on siedział
cicho. Opuściłam lokal i uciekłam płacząc. Nie słuchałam Luka. Pobiegłam nad
jeziorkiem ,usiadłam na ziemi i zaczęłam szlochać. Po chwili poczułam silny uścisk.
- Nie
przejmuj się tą kretynką.- powiedział Luke.- Dużo ojców to palanci. Czasami
lepiej żeby ich nie było.
- Wiem,
ale to..- nie dokończyłam.- Ty też nie masz ojca prawda?
- Tak.
I pewnie cię zastanawia kim on jest?- pokiwałam głową. Nagle do mnie dotarło.
Ten spokój, ta jego pewność siebie. Znam ją.
- Twoim
ojcem jest…- utknęło mi w gardle.
-
Marshall…
------------------------------------
Hej :) I jak, może być? Zaskoczyłam was troszkę? No i jedna tajemnica rozwiązana :)) Co do następnego pojawi się w niedzielę, chyba że jutro dam w jakiś sposób radę choć wątpię bo mam inne blogi i ważne zawody. ;/ Zapraszam na moje pozostałe blogi gdzie jutro pojawią się nowe rozdziały. Proszę o komentarze. I jedno pytanie. Co wam się nie podoba w opowiadaniu?( nie licząc, że rozdziały są krótkie)
Wszystko <3 Genialnie to wymyśliłaś!. :D
OdpowiedzUsuńaaa nie wiedziałam kiedy wejsc no to weszłam i prosze mamy rozdział mojego kochanego bloga nie moge sie doczekac dalszej czesci ale to ze Marshall jest jego ojcem ? nie spodziwewałam sie tego a Willow to jebana suka bez grosza szacunku wroc ona nie zna tego pojecia jakim jest szacunek XD pozdrawiam i zycze weny do napisania -Zuzia @Zuzupec <3
OdpowiedzUsuńAaaa! Genialny ale jak Marschall okaże się ojcem Diany to oni będą rodzeństwem ... Aww! Czekam na nn !
OdpowiedzUsuń